Blog Innej Mamy i Innego Syna. O fajnych miejscach i wydarzeniach. O tym jak oswoić świat, gdy jest się trochę innym...

niedziela, 25 września 2016

Jesień przyszła...

Jesień jest fajna. I nawet fakt,że dzień krótszy i do szkoły trzeba wstawać o godzinie, której nie ma, nie jest w stanie tego zmienić. Przecież są kasztany, które Inny Syn uwielbia wygrzebywać spod opadłych liści, słońce cały czas przygrzewa, choć już nie tak dokuczliwie, no i te kolory...Matka się rozmarzyła,choć na co dzień piękna świata jakby nie zauważa. Wszak trudno podziwiać widoki jak się siedzi na pędzącym meteorycie ...
A kiedy aura staje się mniej przyjazna, jesienią można jakoś tak z mniejszymi wyrzutami sumienia uraczyć się rozgrzewającą , aromatyczną kawą , koniecznie z kawałkiem domowego ciasta. Na pohybel kaloriom ! Organizm szykuje się do zimy, trzeba gromadzić zapasy!  Tu Syn staje na wysokości zadania. Na hasło " może by coś upiec" odzew może być tylko jeden- " Taak!" Zapraszamy na ciasto,które wszyscy znają i które ZAWSZE się udaje. Jesienna kawa tylko z plackiem ze śliwkami!

Wojtek zgromadził:

  • 4 szklanki mąki
  • 2 szklanki cukru
  • 1 szklankę śmietany
  • 5 jajek
  • 1 kostkę margaryny
  • 1 proszek do pieczenia
  • 70 dag pięknych śliwek 
Wykonanie zajęło Synowi... no niewielką chwilę zajęło, bo Matka nawet swojej jesiennej herbatki nie zdążyła wypić.  
Margarynę należy roztopić i przestudzić, wszystkie składniki wymieszać,



rozłożyć na blaszkę.    


          Śliwki pozbawiamy pestek


i układamy na wierzch , koniecznie skórką do dołu .

 

Pieczemy to cudo w temperaturze 180 C nie dłużej niż 40 minut. A teraz placek, kawa i książka na deser...
Foto by Wojtek

poniedziałek, 19 września 2016

Verva Street Racing

W sobotę byłem na Verva Street  Racing.To jest taki wielki piknik z autami i motorami.Widziałem terenowe auta,



pojazdy straży pożarnej i pogotowia





stare auta,



różne pokazy.


Auta miały różne  kolory ; zielony, pomarańczowy, niebieski ,szary. Zapraszam na Vervę za rok!

poniedziałek, 5 września 2016

Szkoło, hej...

I po sprawie.  Po chodzeniu spać o godzinie której nie ma, po wstawaniu raczej na obiad, niż na śniadanie, po nicnierobieniu, choć w przypadku Innego Syna to raczej po wszystkorobieniu. Teraz będzie dyscyplina dnia codziennego wymuszona przez ulubioną placówkę oświatową, bo przecież nie przez matkę. Syn rozpoczyna nowy rozdział- został całkiem dorosłym uczniem szkoły przysposabiającej do pracy. Cała nadzieja, że szkolnej rutyny będzie nieco mniej niż na poprzednich etapach nauczania. Wojciech jest człowiekiem zadaniowym, ale zadania nie muszą być związane z misternym wypełnianiem wszelkich kart pracy, przeliczaniem ilości kwiatuszków i misiaczków, których niestety z gimnazjów specjalnych nikt jeszcze nie eksmitował. A dorosła już prawie młodzież albo się wścieka, albo się śmieje. Na litość! Niepełnosprawność intelektualna nie oznacza braku rozwoju jakiegokolwiek. Kasie, Stasie i Fele z czytanek czas najwyższy zastąpić Panią Kasią, Panem Stasiem i Panią Felą, a towarzystwo z zadań tekstowych  niekoniecznie musi kupować lizaczki i baloniki, a może przerzucić się na bułki, masło i inne artykuły, które faktycznie młodzież będzie musiała kupować samodzielnie. I wcale nie oznacza to konieczności wprowadzania do szkół specjalnych uniwersyteckiej matematyki. Zdolny narodzie, co podręczniki dla mniej typowej młodzieży piszesz, do piór!
No, to matczyne frustracje odreagowane. Deszczyk za oknem denerwująco siąpi, jakiś niezdecydowany, niczym matka przed podjęciem decyzji co by tu na jutrzejszy obiad... Na szczęście Syn z nowej szkoły do domu dotarł, nie zważając na aurę pobiegł do sklepu  po artykuły pierwszej potrzeby, czyli oranżadę i gumę do żucia, matce kawę zrobił i z miną zdobywcy oznajmił " damy radę". No to szkoło,hej!