Blog Innej Mamy i Innego Syna. O fajnych miejscach i wydarzeniach. O tym jak oswoić świat, gdy jest się trochę innym...

niedziela, 27 września 2015

Bomba w górę!

Tam nas jeszcze nie było. To znaczy mnie nadal nie było...Za to Inny Syn w towarzystwie siostry wybrał się na Tor Służewiec, aby podziwiać Wielką Warszawską.



To jedna z najstarszych polskich gonitw dla koni pełnej krwi angielskiej, rozgrywana na dystansie 2600 m.


Klimat Warszawy z połowy ubiegłego wieku, piękne konie, emocje kibica,




możliwość podziwiania sportowych samochodów,



posiłek pod chmurką...


                      Czego chcieć więcej w niedzielne popołudnie?


niedziela, 20 września 2015

Zapach drożdżówki

 Mało co tak poprawia nastrój po całym tygodniu mocowania się z Bardzo Ważnymi Szkolnymi Zadaniami , jak piękny zapach drożdżowego ciasta, że o smaku nie wspomnę. Przepis pochodzi z czasów kiedy po łąkach i polach w radosnych podskokach biegały mamuty ( trochę popłynęłam?), a wśród nich pląsała pisząca te słowa Inna Mama ( o parę kilo i lat młodsza). Przepis prosty jak owe zamierzchłe czasy. I ciasto, które wg niego powstaje to raczej placek drożdżowy niż puszysta, klasyczna drożdżówka. Zanim napiszę czego do wyprodukowania tego nieskomplikowanego poprawiacza nastroju potrzebujemy, powiem, co z pewnością potrzebne nie jest.
 
            NIE będą potrzebne:

  • Doświadczenie w wyrabianiu drożdżowego ciasta 
  • Doświadczenie w pieczeniu jakiegokolwiek ciasta
  • Bardzo poważne podejście " bo to taki szlachetny wypiek"
  • Duuuża ilość czasu
Jak wiadomo Wojtek wszystkie prace w kuchni uwielbia. Nawet czasami zmywanie ( dobrze,że nie zawsze, bo bym się martwiła...).Perspektywa upieczenia placka drożdżowego wprawiała go w entuzjazm przez parę kolejnych dni. 
     Zabieramy się do dzieła!

         Potrzebne nam będą 
  • 3 szklanki mąki ( jeżeli ciasto wyjdzie za rzadkie trzeba trochę dosypać)
  • 5 dkg drożdży 
  • 3/4 kostki masła ( nie margaryny!)
  • 1 szklanka cukru ( my dodajemy więcej... tak ok.2...)
  • 1 szklanka mleka
  • szczypta soli, cukier waniliowy i rodzynki ( my jacyś dziwni jesteśmy, bo nie lubimy)
Drożdże mieszamy z cukrem, do rozpuszczenia.




Nie czekamy, aż zaczną rosnąć,tylko od razu dodajemy jajka,




rozpuszczone, przestudzone masło,




szczyptę soli , cukier waniliowy, rodzynki ( jeśli jesteśmy w większości). Dodajemy mąkę, dokładnie mieszamy.


Ciasto powinno być dość gęste. 
Wszystko zajęło nam ok. 12 minut. Teraz odstawiamy do wyrośnięcia. Tu szału się nie spodziewajmy. Abyśmy nie czekali dłużej niż jeden odcinek dowolnej telenoweli( pod koniec tygodnia często nie jesteśmy w stanie przetrawić nic ambitniejszego), nagrzewamy piekarnik ( jakieś 180 st.C), a na kuchence stawiamy blachę z plackiem. Ciacho rośnie, a my spokojnie przysypiamy przed telewizorem. Nie musimy z niepokojem biegać do kuchni i spoglądać, czy aby placek nie zszedł na podłogę. Spokojnie, nie zejdzie! Teraz czas na kruszonkę. Tu mam pewien problem. Nasza kruszonka powstaje tak,że ja mówię Młodemu" na oko" ile ma wsypać mąki , cukru i ile dodać masła, Wojtek to wszystko swoimi długimi palcami wyrabia, i już. Skoro my robimy"na czuja" Wam też się uda! Kruszonkę wstawiamy na parę minut do lodówki. Teraz ulubiona czynność Wojtka- posypywanie placka.



 I do piekarnika! Ciasto jeszcze trochę urośnie. I wreszcie poczujemy ten zapach!



Piecze się krótko- zaledwie 20 minut. Smacznego!!!

poniedziałek, 14 września 2015

"Fantastyczna Czwórka"



źródło: Internet

Byłem w  kinie na filmie" Fantastyczna Czwórka",  Bohaterowie mają różne dziwne właściwości i walczą ze złem.. To było ciekawe. Po filmie byłem z siostrą  w Burger Kingu ,



potem wróciłem do domu. Zapraszam na film "Fantastyczna  Czwórka". Warto  obejrzeć.        

niedziela, 6 września 2015

Gotowi do startu?

No i mamy Nowy Rok Szkolny. Czytam z zainteresowaniem na innych blogach, jak to dzieci mniejsze i większe w radosnych podskokach przekraczają próg ulubionej szkoły. Taaaa.... bywa i tak. Inny Syn jakoś radości z powodu końca wakacji nie przejawia, choć muszę przyznać, że modnej ostatnio depresji pourlopowej nie stwierdzamy.  Po prostu taki dyskomforcik  malutki...
Wrzesień to  na szczęście nie tylko  początek  edukacyjnych zmagań. Na szczęście szereg szkolnych nieszkolnych zajęć Młody bardzo lubi. Ot, choćby pracę w szkolnym kole "Caritas", do którego Wojtek zupełnie sam zapisał się pewnego dnia, czy warsztaty plastyczne w Stołecznym Centrum Edukacji Kulturalnej. Rozpoczynamy także kolejny cykl świetnych zajęć socjoterapeutycznych dla młodzieży w Centrum Neurorehabilitacji.
 Wojtek powrócił ostatnio do wolontaryjnej pracy w "Azylu pod psim Aniołem".




Nawet jeżeli początkowo niełatwo było się zmobilizować po wakacyjnej przerwie, radość na czterech łapach okazała się być bezcenna.





                                                  Więc wystartowaliśmy! Ahoj przygodo!