Blog Innej Mamy i Innego Syna. O fajnych miejscach i wydarzeniach. O tym jak oswoić świat, gdy jest się trochę innym...

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Znów będą wakacje...

Kocham  robić NIC. Wstaję rano, wyciągam na spacer psa, któremu spacerować się nie chce, piję kawę na czczo, czytam książkę, na którą nigdy nie mam czasu. Gapię się na jezioro, które na pierwszy rzut oka wcale nie jest "perłą Mazur". Ot, wakacje. Rodzina odsypia, ja się lenię. Chwilo trwaj...
Inny Syn z potarganą czupryną wyłania się z pokoju o godzinie bliższej południu niż porankowi. Planów nie mamy, chociaż... mamy Wojciecha. A ten jak wiadomo jest kopalnią pomysłów. Pogoda w kratkę nie przeszkadza w wyciskaniu z każdej chwili ostatniej kropli możliwości.
 Co to ja pisałam, że lubię robić?
  Na pewno lubię patrzeć jak moi mężczyźni zdobywają dzikie i niebezpieczne wodne akweny.


I kiedy Syn niczym wodny potwór wyłania się z mazurskich odmętów, wprawiając w zdziwienie co wrażliwsze plażowiczki, które z niepokojem przenoszą wzrok z nadmiernie szczupłego Syna na dobrze wyglądającą mamuśkę. I wzrok ten bynajmniej nie zawsze wyraża aprobatę dla mojej rodzicielskiej troski... A mnie słoneczko zza chmurki czaszkę niemłodą przygrzało i się cieszę...


Puchnę z dumy kiedy Młody, wiedziony wrodzonym patriotyzmem, 1. 08 na wzgórzu nad jeziorem układa z patyczków znak Polski Walczącej, a o 17.00 staje na baczność przy dźwięku syren ( brawa dla Starych Jabłonek!).


Nie może też zabraknąć wycieczki rowerowej, choć matka na mazurskie wzgórza raczej się wczołguje niż wjeżdża i twierdzi,że tak właśnie lubi..


 Wystawa na ostródzkim zamku przykuwa wojtkową uwagę, bo to i oręż i numizmaty wszelakie, które na wyobraźnię Wojtka nieodmiennie działają.



 Wystawa "Topór na czarownice", przedstawiająca różnorakie narzędzia tortur, mamuśki w zachwyt nie wprawia, więc na panów postanawiam poczekać na sympatycznej ławeczce na zamkowym dziedzińcu. Jak dla mnie nadmiar wrażeń...


 Oczywiście są spacery nad jeziorem,



krótka wyprawa tunelem łączącym Szeląg Duży z Małym


i ulubiona wakacyjna rozrywka Syna, która nie jest może szczytem marzeń rodzicielskich, czyli grillowanie.


No tak, ale to już było. Wróciliśmy do spraw domowych, które złośliwie przypominają, że szkoła, w dodatku NOWA, tuż, tuż.
                                      Ale co tam, za rok znów będą wakacje!

4 komentarze:

  1. Swietnie spedzacie sobie czas... oj tak... szkola juz tuz tuz...

    OdpowiedzUsuń
  2. pozdrawiam z niedźwiedziego rogu....

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ cudowne wakacje za rok też mamy zamiar wybrać się na mazury :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aktywnie spędzone wakacje = szczęśliwie spędzone wakacje. A swoją drogą ciekawe, że rodzice z reguły nie podzielają pasji dzieci. A ja, podobnie jak Wojtek, kocham grilla :)

    OdpowiedzUsuń