Jest dobrze. Pogoda piękna, na pohybel kalendarzom! Oby jak najdłużej, a najlepiej na zawsze. Ciepłolubna jestem, co już pół Polski wie i żadne "sorry taki mamy klimat" mnie nie satysfakcjonuje. Póki co jest ok. Po za promieniami słonecznymi do życia Innej Matce potrzebna jest KAWA. Dużo kawy, niestety... Nie żeby tam zapobiegać stanom uśpienia, odrętwienia itp. Brak kawy we krwi skutkuje wyostrzeniem się paskudnych cech mojego niezbyt łatwego charakterku. Wydaje się, że Młody doskonale zna 'instrukcję obsługi" mojej skromnej osoby. Nie powinien wiec dziwić fakt,że czasami lądujemy w miłej kafejce. Tylko scenariusz takiej wyprawy przez lata uległ zmianie. Drzewiej matka, ledwie utrzymując małego nadpobudliwca w ryzach pozwalających na zamówienie czegokolwiek, udając,że wszystko jest w najlepszym porządku, zdobywała się na niemały wyczyn p.t "wychodzimy do społeczeństwa" napić się:
- soczku - to małolat
- kawy - to matka.
A potem należało powrócić do domu i ODPOCZĄĆ po relaksie (taaa...) w kawiarni.
Tak było...
Dziś matka z synem nienerwowo wchodzi do sympatycznej kafejki i pada w wygodnym fotelu. To syn wybiera, zamawia, płaci. Wie co i wie jak. Na dokładkę można pograć w ulubione planszówki, wcale nie dając Młodemu forów, bo potrafi i wygrać i co ważniejsze, przegrać. A mamuśka odpoczywa razem z synem...